W najnowszym „Newsweeku“ możecie przeczytać ciekawy tekst o rozwodach w kontekście wakacji. W tym artykule cytowana jest również moja krótka wypowiedź dla tego tygodnika. Zachęcam do zapoznania się z całym tekstem, a dzisiaj na moim blogu postaram się rozwinąć ten dość interesujący temat.
Rzeczywiście tak jest, że po wakacjach (a także po świętach Bożego Narodzenia) Klientów zainteresowanych rozwodami jest nieco więcej. Pamiętam, że choćby w tym roku – na samym początku roku (w styczniu) złożyłem najwięcej pozwów rozwodowych. We wrześniu ta liczba znowu może wzrosnąć. Podobno w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono nawet badania, które potwierdziły, że można mówić o pewnej tendencji – tj. wzrostu spraw rozwodowych po okresach urlopowych.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedzi na ten temat udzieliłem „Newsweekowi”, natomiast tutaj dodam jeszcze kilka moich przemyśleń.
Wydaje mi się, że czas wakacji i świąt to także czas wzajemnych oczekiwań. Każde z małżonków chce mieć pozytywne wspomnienia z tego okresu. Najzwyczajniej, chce po prostu przyjemnie spędzić ten czas. Jeżeli natomiast wakacje lub święta zakończą się w rzeczywistości rozczarowaniem, to przekłada się to również na relacje małżeńskie. Łatwiej jest wówczas podjąć decyzję o rozstaniu z partnerem. Może pojawić się wtedy myśl, że skoro wspólne wakacje nam się nie udały, to już chyba nic nam nie pomoże.
W trakcie urlopu małżonkowie spędzają też ze sobą więcej czasu. Siłą rzeczy mają zatem więcej możliwości do tego, aby … się pokłócić. W czasie urlopu lepiej widoczne są więc problemy małżeństwa niż w ciągu roku, kiedy każde z małżonków pochłonięte jest swoją pracą.
Urlop sprzyja też głębokim refleksjom. Na co dzień nie mamy specjalnie dużo czasu, aby zastanawiać się nad poważnymi zmianami w naszym życiu. W wakacje czy święta – kiedy tempo życia nieco zwalnia – znajdujemy więcej chwil na przemyślenia i podjęcie decyzji. Mamy też więcej czasu, aby uporządkować sobie ewentualny plan działania – co i kiedy trzeba zrobić, jakie formalności załatwić itd.
Nowy Rok kalendarzowy (ale także nowy rok pracy – liczony od września po wakacjach) sprzyja też nowym postanowieniom i podejmowaniu ważnych decyzji. Często zamykamy wtedy stary etap i chcemy otworzyć nowy, lepszy. Pojawia się myśl, że coś trzeba zmienić. Nowe otwarcie często następuje właśnie po urlopie. Jak najbardziej dotyczy to też decyzji o zakończeniu małżeństwa, czyli o rozwodzie.
Nieudany urlop sam z siebie nie jest oczywiście bezpośrednią przyczyną rozwodu. Nikt w pozwie nie napisze przecież, że rozstanie jest spowodowane wakacyjnym rozczarowaniem. Niemniej jednak, nieudany urlop z pewnością jest czynnikiem, który wpływa na decyzję o zakończeniu małżeństwa. Taki urlop pozwala więc wyzwolić myśli o rozwodzie.
Być może te luźne przemyślenia, odpowiadają na pytanie – dlaczego po urlopie pozwów rozwodowych jest zwykle nieco więcej niż w ciągu całego roku. Choć może powody są jeszcze inne? Albo jest to całkowity przypadek? Tego nigdy nie dowiemy się na sto procent. Na pewno jednak są zauważalne pewne tendencje, nad którymi warto się czasem zastanowić.