Przejdź do treści

Rozwód a pojedynek bokserski

Tak jak w pojedynku bokserskim sędzia w rozwodzie wyda na samym końcu swój werdykt. Czy wygra ten kto bardziej wypunktuje przeciwnika? A może na sali sądowej w przypadku rozwodu możliwe jest wyłącznie zwycięstwo poprzez nokaut i rzucenie rywala na deski?

Choć teoretycznie w ringu staje dwóch zawodników, to rozwód nie we wszystkim przypomina jednak pojedynek bokserski. Dlaczego? Ktoś spostrzegawczy znajdzie pewnie wiele różnic, ale ja zwrócę uwagę na jedną w kontekście werdyktu sędziowskiego. W rozwodzie nie da się wygrać na punkty. Zachowując retorykę wspomnianej dyscypliny sportu – możliwa jest właściwie wygrana wyłącznie przez nokaut.

Sędzia nie będzie więc sumował poszczególnych trafień przeciwnika.  Może być tak, że powód zada pięć skutecznych ciosów, ale zgubi na chwilę koncentrację i jeden cios ze strony rywala zdecyduje o identycznym orzeczeniu wobec obu stron.

Współwina za rozkład pożycia małżonków

Za remis należałoby uznać winę obojga małżonków za rozkład pożycia między stronami. Sąd wyda takie orzeczenie, jeśli dopatrzy się choćby jednego negatywnego zachowania po stronie każdego z małżonków, które można uznać za jedną z wielu przyczyn rozpadu małżeństwa. Nie ma przy tym znaczenia, że drugi małżonek ma na swoim koncie znacznie większą ilość przewinień.

Pamiętam jak dziś, gdy słuchałem na sali rozpraw wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który przy rażącej wręcz dysproporcji w zawinieniu obojga małżonków stwierdził krótko: Wina to wina. Nie ma winy większej i mniejszej”. Sąd orzekł wówczas rozwód z winy obojga małżonków. To stanowisko miało jednak swoje uzasadnienie w dotychczasowej linii orzeczniczej. Dla przykładu prezentuję poniżej wyroki Sądu Najwyższego i Sadu Apelacyjnego w Katowicach:

Przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego nie odróżniają winy „większej” i „mniejszej”. Małżonek, który zawinił powstanie jednej z wielu przyczyn rozkładu musi być uznany za współwinnego, chociażby drugi małżonek dopuścił się wielu i to cięższych przewinień. Niedopuszczalna jest bowiem kompensata wzajemnych przewinień” (Sąd Najwyższy w orzeczeniu z 24 marca 1959 r. sygn. akt 4 CR 972/57)

 „Dla przypisania winy wystarczy każde zachowanie strony, które zasługuje na negatywna ocenę i które w jakimkolwiek stopniu przyczyniło się do rozkładu pożycia małżeńskiego” (wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 11 marca 2010 r. sygn. akt I ACa 46/10).

Nie ma winy większej i mniejszej

A zatem konkluzja jest taka, że tylko małżonek krystalicznie czysty – bez żadnego przewinienia mogącego być uznane za przyczynę rozkładu pożycia – będzie uznany za niewinnego w postępowaniu o rozwód. W praktyce różnie z tym bywa, chociaż sędziowie niewątpliwie powinni mieć na uwadze powyższe orzeczenia.

Dlatego właśnie wina wyłącznie jednej ze stron jest swego rodzaju nokautem na sądowym ringu. Strona wygrywająca w ten sposób musi odeprzeć skutecznie każdy atak przeciwnika, jak również sama zadać zwycięski cios. Sztuka to niełatwa, ale możliwa przy szczególnie mocnym trafieniu.

Tagi:

Dodaj komentarz

2024 Kancelaria Adwokacka Maciej Rodacki w Krakowie. Realizacja: Michał Ziółkowski.