Czy rozwieść się bez orzekania o winie czy z orzeczeniem o winie? To pytanie, na które trzeba odpowiedzieć sobie zawsze przed złożeniem pozwu rozwodowego. Co jest lepszym rozwiązaniem? To zależy, jakie są Twoje priorytety w tym postępowaniu. Dzisiaj postaram się to uporządkować.
Jeśli chcesz rozwieść się szybko i sprawnie, bez „prania rodzinnych brudów”, przesłuchiwania świadków i prowadzenia postępowania dowodowego dotyczącego przebiegu Twojego małżeństwa – to z pewnością rozwód bez orzekania o winie może być dobrą opcją. Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że wystarczy, że jeden z małżonków nie zgodzi się na rozwód bez orzekania o winie, a wówczas już Sąd zmuszony jest wydać orzeczenie o winie – czyli stwierdzi w wyroku który z małżonków jest winny rozkładu pożycia (ewentualnie może przyjąć winę obojga małżonków). Nie wszystko jest więc tutaj pod Twoją pełną kontrolą, bo zdanie małżonka też ma znaczenie.
Rozwód bez orzekania o winie to też najczęściej spotykane rozstrzygnięcie w wyrokach sądów. Według ostatnich statystyk, które pamiętam, ok. 70 % małżeństw decyduje się na rozstanie bez orzekania o winie. Taki rozwód kończy się zazwyczaj na pierwszej rozprawie po krótkim przesłuchaniu każdej ze stron i przedstawieniu zgodnych stanowisk co do rozwiązania małżeństwa. W zależności od sądu, w którym odbywa się sprawa – taki rozwód może zakończyć się więc mniej więcej od 3 do 6 miesięcy od złożenia pozwu. Rozwód z winą może niewątpliwie trwać znacznie dłużej.
Po co rozwód z winy małżonka?
Kiedy małżonkowie chcą jednak orzekania o winie? Mógłbym podzielić tutaj małżonków na dwie grupy. Jedną tworzą małżonkowie, którzy nie mogą pogodzić się z zakończeniem małżeństwa, mają poczucie skrzywdzenia i uważają, że sprawiedliwym rozstrzygnięciem byłoby uznanie winy drugiego małżonka w wyroku rozwodowym. Nie mają bowiem wątpliwości, że to ten drugi małżonek swoim zachowaniem spowodował rozkład pożycia małżeńskiego i doprowadził do rozwodu. Decydujące są więc tutaj względy osobiste, być może chęć poczucia jakiejś rekompensaty emocjonalnej, wyrażającej się w sentencji wyroku sądu o winie.
Druga grupa – chyba jednak częściej spotykana – to osoby, które domagają się winy drugiego małżonka ze względów materialnych. Nie chcę bynajmniej oceniać takiej postawy, bo często można takie osoby zrozumieć. Jeżeli rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego, to zrozumiałe jest, że chciałby on zabezpieczyć swój interes na przyszłość. Taki niewinny małżonek może wystąpić z żądaniem alimentacyjnym na swoją rzecz od małżonka winnego.
Wina ma w tym przypadku duże znaczenie, bo ułatwia dochodzenie alimentów od małżonka. Dla porównania – gdyby małżeństwo zostało rozwiązane poprzez rozwód bez orzekania o winie bądź przy współwinie obojga małżonków, to wówczas o alimenty na małżonka nie jest już łatwo. Trzeba bowiem wtedy wykazać, że ten małżonek domagający się dla siebie alimentów znajduje się w tzw. stanie niedostatku. Pisałem już kiedyś o tym osobny artykuł na blogu, ale powtórzę tylko, że stan niedostatku to raczej stan wyjątkowy, kiedy dana osoba własnymi siłami nie jest w stanie zaspokoić swoich własnych potrzeb. Najczęściej chodzi tutaj więc o osoby mające problemy ze zdrowiem bądź np. osoby starsze z bardzo niskimi emeryturami.
A zatem widać, że kwestia winy może niewątpliwie być powiązana ze sferą finansową i późniejszymi rozliczeniami pomiędzy małżonkami. Można się zastanawiać czy ta regulacja ustawowa jest słuszna czy też nie, ale często to właśnie ona determinuje, że proces rozwodowy toczy się z orzeczeniem o winie.
Co daje rozwód z winą?
Czy warto walczyć o winę? To oczywiście zależy od indywidualnych potrzeb materialnych i sytuacji danej osoby. Na pewno jednak są przypadki, w których bywa to konieczne. Trzeba też uczciwie powiedzieć, że stawka tego pojedynku nie jest mała. Alimenty między małżonkami są zasądzane co do zasady „do odwołania”, czyli aż do uchylenia tego obowiązku przez sąd. Przy czym uchylić się nie jest wcale łatwo, bo trzeba by wykazać w odrębnym procesie istotną zmianę okoliczności po wydaniu wyroku rozwodowego. Wystarczy więc przeliczyć sobie kwotę np. kilkuset złotych przez 12 miesięcy, a następnie przez X lat (czasem aż do śmierci uprawnionego małżonka), żeby mieć świadomość skali tego zobowiązania.
Nie ma więc jednej uniwersalnej odpowiedzi czy „lepszy” jest rozwód bez orzekania o winie czy z winą. Zależy dla kogo i w jakiej sytuacji. Mam wrażenie, że częściej rozwodzący się małżonkowie chcą mieć postępowanie szybko za sobą i decydują się wtedy pewnie słusznie na rozwód bez orzekania o winie. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba też zrozumieć osoby, które po rozwodzie boją się o swoją przyszłość materialną i chcą ją dla siebie jak najlepiej zabezpieczyć.